Newsletter
Proszę podać adres e-mail.
Niepoprawny adres e-mail.
Taki adres już istnieje.
Adres został dodany. Dziękujemy!
71 348 43 81   |

> Historia Klasztoru

 

Karmelitanki z Köln-Lindenthal ufundowały klasztor w Pawłowicach k. Wrocławia (8 grudnia 1933).
Dnia 4.06.1941 r. zostały usunięte z klasztoru i zamieszkały u Urszulanek we Wrocławiu.
W zmienionych warunkach politycznych przyjęły propozycję prowincjała polskiego, by połączyć się z siostrami polskimi i wznowić fundację we Wrocławiu.


Dnia 2.02.1946 r. przybyły Karmelitanki z klasztoru na Wesołej w Krakowie i wraz z
Karmelitankami niemieckimi zorganizowały klasztor przy ulicy Biegasa.

15.10.1946 r. Karmelitanki Niemki w ramach repatriacji wyjechały do Niemiec i kolejno
przebywały w Karmelu w Welden, Neuburg, a 13.07.1952 założyły Karmel w Witten.
Zgromadzenie polskie 8 grudnia 1948 przeniosło się do willi przy ulicy Karłowicza
przerobionego na klasztor ze zrujnowanej willi szefa partii hitlerowskiej Karla Hanke.

Tego samego dnia powiększyło się ono o repatriowane zgromadzenie wileńskie, przybyłe
z klasztoru na Wesołej w Krakowie. W 1958 roku dokonało fundacji w Kielcach, zaś w 1989 -
w Katowicach.

 

Z listu Edyty Stein, św. Siostry Teresy Benedykty od Krzyża (z 29.11.1933)

na temat fundacji wrocławskiej:

"W pierwszą niedzielę Adwentu odbędzie się pożegnanie naszych Sióstr, które
w
 poniedziałek rano już na zawsze przenoszą się do Wrocławia."

 

Ta pierwsza niedziela Adwentu przypadała w 1933 roku 3 grudnia. Fundatorkami były: Matka Marianna od Boga (Marianna hrabina Praschma), Matka Maria Elżbieta od Jezusa (Leopoldine hrabina Stolberg-
Stolberg), Maria od Ducha św., Zyta od Ran Jezusa i dwie inne Siostry z klasztorów w Bonn i
Akwizgranie. Edyta Stein podczas pierwszej prezentacji w rozmównicy Karmelu kolońskiego
wyraziła pragnienie, aby móc kiedyś przeprowadzić się do Pawłowic. Ten zamiar nie został
zrealizowany.

 




75 LAT POLSKIEJ FUNDACJI
KARMELITANEK BOSYCH WE WROCŁAWIU

2 luty 1946 - 2 luty 2021

 

NIEZWYKŁA FUNDATORKA I OKOLICZNOŚCI FUNDACJI

           

            Dziękując Bogu za 75 lat polskiego Karmelu we Wrocławiu i wspominając
z wdzięcznością początki fundacji, najpierw przy ul. Biegasa, a od 1948 r.  przy ul. Karłowicza 1, nie sposób nie pamiętać o Fundatorce wrocławskiego Karmelu, a później jego wieloletniej przeoryszy, Matce Marii Józefie od Przebicia Serca Św. N. M. Teresy (Albinie Nowosielskiej).



                 Matka Maria dała się poznać jako osoba o wyjątkowych zdolnościach i bezgranicznie oddana Bogu w latach poprzedzających fundację polskiego Karmelu we Wrocławiu, gdy podczas II wojny światowej pełniła funkcję przeoryszy w Karmelu na Wesołej w Krakowie. Z prawdziwie macierzyńską miłością potrafiła prowadzić wspólnotę sióstr w szczególnie trudnych warunkach. Dlatego też okazała się najbardziej odpowiednią osobą, by tuż po wojnie stanąć na czele grupy fundacyjnej sióstr, które wraz z siostrami z Niemiec miały utworzyć jedną wspólnotę we Wrocławiu. O Matce Marii sporo można się dowiedzieć z kronik wielu wspólnot karmelitańskich w Polsce, ze świadectw sióstr,
a także z poświęconego jej wspomnienia pośmiertnego napisanego przez siostry.

 

Wojna 1939 - 1945

 

            W "Katalogu Polskiej Prowincji Karmelitów Bosych" z 1947 roku czytamy o klasztorze karmelitanek bosych w Krakowie na Wesołej: Klasztor p. w. św. N.M. Teresy i św. N.O. Jana
od Krzyża, ufundowany dnia 26 lipca 1725,  jedyny który pozostał ze wszystkich klasztorów naszej dawnej Prowincji, w którym znalazły schronienie nasze Mniszki po kasacie klasztorów i podobnie podczas ostatniej wojny tutaj przybyły nasze Mniszki, wypędzone przez Niemców ze swoich klasztorów i zostały przyjęte przez Mniszki na Wesołej.

            Już ta krótka wzmianka daje wyobrażenie o szczególnych warunkach, w jakich znalazła się wspólnota sióstr karmelitanek bosych w Karmelu na Wesołej. Nie tylko znacznie większa niż zwykle w naszych klasztorach ilość sióstr, ale także różnorodność wspólnot i wszystkie biedy związane z wojną.

            Właśnie w tym czasie przeoryszą klasztoru w Krakowie na Wesołej była Matka Maria Józefa od Przebicia Serca Św. N. M. Teresy i to właśnie ona przyjęła gościnnie wszystkie siostry karmelitanki, które potrzebowały schronienia, a także wiele osób świeckich.

            Najpierw przyjęła Siostry z Karmelu Łobzowskiego w Krakowie, których klasztor, zniszczony wskutek bombardowania w 1939 r., potrzebował remontu, aby w nim można było mieszkać. Potem gościła na furcie klasztoru uciekinierów z Warszawy, wspomagając ich jak mogła, a następnie, również na furcie, pomieściła 40 osób z Poznania, dając im mieszkanie, opał i wyżywienie, dopóki się nie ulokowali i nie znaleźli sobie pracy, a do końca wojny osoby te dostawały z klasztoru codziennie kawę na śniadanie i pożywną zupę na obiad.

            Wkrótce zjechały na Wesołą Siostry z Przemyśla. Były w bardzo ciężkim położeniu, ogołocone z tego co konieczne, a przy tym wiele wśród nich chorych, potrzebujących pomocy
i opieki lekarskiej. Razem z Karmelem Przemyskim zjechał na Wesołą Karmel Lwowski. Siostry te, jak nam pisze naoczny świadek, były również w bardzo ciężkim położeniu, pozbawione nawet ubrania zakonnego. Matka Maria zrobiła wszystko, by temu brakowi zaradzić. Co było
w klasztorze z zapasów ubrania dawała i do rodzin pisała, by mieć dla nich co konieczne.

            Również nasze Siostry w Poznaniu przeżywały trudne chwile prześladowania przez Gestapo. Nasz Ojciec Prowincjał zwrócił się do Matki Marii z prośbą, by ta przyjęła je pod gościnny dach klasztoru na Wesołej. Matka nie tylko się zgodziła, ale napisała do Sióstr poznańskich pełną miłości kartkę, zapraszając je wszystkie z wielką serdecznością.

            Trzeba jeszcze wspomnieć, że na furcie mieszkało wiele osób, które się ukrywały i że przetrwało tam w zalążku małe Seminarium wadowickie -  kilku chłopców, z którymi mieszkał
O. Dyrektor Józef Prus, który objął obowiązki kapelana na Wesołej. Przez całą wojnę było w tym klasztorze przeszło 60 sióstr, a po Powstaniu Warszawskim przeszło 90, co zostało upamiętnione na fotografii 5 listopada, w dniu profesji s. Marii od Ducha Świętego ze wspólnoty warszawskiej.

            W kronice jednej z przebywających na Wesołej wspólnot zapisano: Matka Przeorysza wesołowska z wielką dobrocią troszczyła się o nasze potrzeby, zwłaszcza gdy trzeba było ratować zdrowie Sióstr.

            Jak można było zaradzić w warunkach wojennych potrzebom tak wielu osób? Znajdujemy na to pytanie odpowiedź w zapisie kroniki innej z przebywających w tym czasie na Wesołej wspólnot: O. Gabriel, przeor krakowski, z wielkim poświęceniem dbał o aprowizację mniszek, co przy tak licznym zespole nie należało do zadań łatwych; z Wadowic przysyłał paczki O. Bogusław; z prowincji dowoziły żywność wiejskie kobiety. Również S. Serafina, furtianka, umiała wspaniale zdobywać artykuły spożywcze. Jeśli chodzi o Matkę Przeoryszę (Marię Józefę), to posiadała ona wybitne zdolności organizacyjne w sprawach materialnych. Pisywała do zaprzyjaźnionych
za granicą Karmeli, że ma u siebie grupę karmelitanek z kilku klasztorów; przysyłano stamtąd zakonną odzież i inne dary. Ze swej strony poszczególne Wspólnoty otrzymywały pomoc
od swoich dobroczyńców.

            Nie możemy też zapomnieć o wsparciu ze strony arcybiskupa ks. Adama Sapiehy, który życzył sobie, by zgłaszać mu każdą nową grupę Sióstr przybywającą na Wesołą i śpieszył z pomocą.   

 

Matka Maria, w drugim rzędzie, piata z prawej

 

W listopadzie 1944 r., znalazły się na Wesołej Siostry z Łobzowa, z Poznania, Karmel Łódzki i Warszawski oraz część Sióstr z Przemyśla. M. Maria Józefa zgromadziła przy trumnie sł. B. M. Teresy Marchockiej obecne w klasztorze karmelitanki (było ich 99) i modliła się do niej: ?Matko Tereso, weź w opiekę wszystkie swoje córki i zaprowadź każdą do swojego gniazdka.?- czytamy w jednej z kronik. Tak się też stało. Inne jednak były dzieje M. Marii Józefy. Gdy w marcu 1945 r. Matka zakończyła posługę przeoryszy na Wesołej, ją Pan Bóg właśnie wyprowadził z jej gniazdka.

 

 

Do Wrocławia

 

            Kiedy w maju 1945 r. zakończyła się wojna, otwarła się przed Polakami droga na Dolny Śląsk. Skorzystał z tego o. Józef Prus, ówczesny prowincjał karmelitów bosych, aby dowiedzieć się o warunkach, w jakich żyją we Wrocławiu karmelitanki niemieckie. Było im bardzo ciężko. Już na początku wojny, za swą niezłomnie katolicką i zakonną postawę, zostały przez hitlerowców wyrzucone z klasztoru w Pawłowicach, ufundowanego w roku 1933 przez Karmel z Kolonii nad Renem. Starsze Siostry znalazły przytułek u Sióstr Urszulanek we Wrocławiu, młodsze pielęgnowały rannych w szpitalach. Gdy Ziemie Zachodnie przyłączono do Polski, znalazły się bez dachu nad głową i bez środków do życia. Nasz Ojciec Prowincjał już w czerwcu 1945 r. zainteresował się nimi i najpierw wspomagał je pieniężnie, a następnie zaproponował im przyłączenie się do Prowincji Polskiej i połączenie się z karmelitankami polskimi. Siostry niemieckie propozycję tę przyjęły, zwracając się w tej sprawie do Ks. Prymasa Hlonda, który ją przychylnie załatwił.



 Porządkowanie Wrocławia - 1946 r.

 

            Teraz trzeba było znaleźć wśród karmelitanek polskich taką, która by się podjęła z kilkoma Polkami pojechać do Wrocławia i stanąć na czele mieszanej polsko - niemieckiej wspólnoty. Wydawało się nieomal niemożliwością, by mogła nią być Matka Maria. Nie znała zupełnie języka niemieckiego i od chwili wstąpienia w 1904 r. nie przekroczyła progu klasztoru na Wesołej. Było jeszcze wiele innych racji, które po ludzku wykluczały możliwość wyjazdu Matki Marii
do Wrocławia, a jednak zaproponował jej to pewnego dnia Ojciec Prowincjał. Jak to opisują kroniki klasztorne, wysłuchała spokojnie i w pierwszej chwili była zdecydowana odmówić. Nie był to bowiem rozkaz i Matka Maria była tego w pełni świadoma. Coś jednak nie dawało jej spokoju, bo jej życie wewnętrzne nastawione było przede wszystkim na to, by się nie rozminąć z wolą Bożą. Zwierzyła się więc z tym wszystkim pewnemu czcigodnemu kapłanowi, z którego pomocy duchowej często korzystała, a on powiedział jej, że jego zdaniem Bóg żąda od niej, by poszła
za życzeniem Przełożonego i pojechała do Wrocławia. Zdecydowała się w jednej chwili.

            Jak poważna w tamtych czasach była ta decyzja, może świadczyć fakt, że abp ks. Adam Sapieha, dowiedziawszy się o niej, przybył do klasztoru, by się upewnić w rozmowie z M. Marią, że czyni to dobrowolnie. Mając z nią wiele kontaktu, szczególnie w czasie II wojny światowej, wiedział m. in. o tym, że w ostatnich latach poważnie chorowała na serce.

            Podziwiałam jej ducha wiary w pełnieniu posłuszeństwa nieraz wprost heroicznego.
I naprawdę wielkiego ducha wiary było trzeba, by zdecydować się na jej miejscu na wyjazd
do Wrocławia,
pisze jedna z sióstr, która ją poznała w czasie wojny. To poddanie się woli Bożej wyzwoliło w niej ogromny potencjał energii nadprzyrodzonych. Dzięki temu też stała się
w pełnym znaczeniu tego słowa matką dusz.

            Teraz więc już Matka Maria myślała tylko o tym, jak urządzi życie zakonne w mieszanej wspólnocie. Troskę o tę fundację, jak wszystkie poważne zadania zlecane jej w przeszłości, powierzyła św. Józefowi i jego do końca uważała za właściwego fundatora Karmelu Wrocławskiego, co już na Wesołej siostry fundatorki wyraziły w pożegnalnej pieśni: By ten Karmel Nazaretem był zawsze na ziemi, Józefowi dziś świętemu klucze oddajemy.


 

We Wrocławiu

 

            Dnia 1 lutego 1946-go roku, podczas gdy siostry jadły obiad w refektarzu na Wesołej, weszła doń ówczesna Matka Przeorysza, przerywając milczenie i oznajmiając, że za trzy godziny wyjeżdżają siostry do Wrocławia. Auto już czekało. Była to niewielka wojskowa ciężarówka, okazyjnie jadąca do Wrocławia i można było z góry przypuszczać, że w niezbyt pięknym świetle przedstawi Matce Marii rozkosze nowoczesnej komunikacji. Gdy załadowano trochę niezbędnych rzeczy, miejsca było tak mało, że nikt z jadących nie mógł nawet poruszyć nogą. Z Matką Marią jechało pięć sióstr: trzy chórowe, jedna konwerska i jedna furtianka. Skład grupy fundacyjnej określił O. Prowincjał; Siostry pochodziły ze wspólnot: wesołowskiej, poznańskiej, wileńskiej i warszawskiej. Jechał także z nimi br. Euzebiusz, karmelita bosy i dwóch żołnierzy. Podroż była pełna przygód, a niektóre z nich omalże nie skończyły się tragicznie, zmylono bowiem drogę i wjechano w bagna otaczające Wrocław. W końcu udało się jednak wyjechać na dobrą i właściwą drogę.

 Nasz pierwszy klasztor przy ul. Biegasa 2

 

            2 lutego 1946 r. o godz. 3 nad ranem auto zajechało na miejsce przed dom przy
ul. Edmunda Biegasa 2 we Wrocławiu.
Była to skromna i mała willa, przystosowana jednak jako tako do życia zakonnego przez O. Bogusława od Miłosierdzia Bożego, który po uwolnieniu
z niemieckiego obozu koncentracyjnego i kilkumiesięcznej rekonwalescencji został w tym celu  przysłany do Wrocławia i z wielkim poświęceniem urządzał i przerabiał ten mały domek
na klasztor, nie tylko doglądając wszystkiego, lecz osobiście pracując jak prosty robotnik. Ojciec ten, potem pierwszy przełożony klasztoru ojców karmelitów bosych we Wrocławiu, który też głównie sam urządzał, odprawił w domu przy ul. Biegasa o godz. 8 rano pierwszą Mszę św.,
po której odbyło się poświęcenie gromnic.

            5 lutego przybyły karmelitanki niemieckie i Nasz Ojciec Prowincjał, który przyjechał
do Wrocławia, po odprawieniu Mszy św. poświęcił dom i zamknął klauzurę.
Sióstr niemieckich było  siedem, wśród nich jedna postulantka. Przekraczały z drżeniem serca próg klasztoru
przy ul. Biegasa i dziwić by się należało, gdyby było inaczej. Matka Maria opowiadała po latach,
że czuła, co muszą przeżywać, zwłaszcza ich przeorysza, Matka Elisabeth, która w mieszanym Zgromadzeniu miała pełnić funkcję podprzeoryszy. Dobre serce Matki Marii chciało ułatwić tej czcigodnej Matce pierwsze trudne chwile, tym bardziej że przez swą niezłomnie katolicką
i zakonną postawę wobec hitlerowców, za którą wraz ze swoimi siostrami wiele wycierpiała, zasługiwała na szczególny szacunek. Jak czytamy w kronice, kazała więc czekać swoim siostrom na Matkę Elisabeth w chórze i przyjąć ją tak, jak się przyjmuje przeoryszę, sama zaś nie umiejąc mówić po niemiecku, serdecznym uściskiem dała jej poznać swą wielką nadprzyrodzoną miłość. Matka Elisabeth mówiła później, że ten serdeczny uścisk wielką był dla niej pociechą i ułatwił nawiązanie przyjaźni z Matką Marią, która odtąd objęła prawdziwie macierzyńską miłością wszystkie swe córki obu narodowości, nie czyniąc między nimi żadnego wyjątku.

 

            Taki był początek wielkich dzieł Bożych w naszym Karmelu...

 

Błogosławiony Bóg w swoich darach
i święty we wszystkich dziełach swoich!

- Sentencje -

Przeczytaj

- Ziarno Słowa -

Cytat dnia:

"Moje owce słuchają mojego głosu, Ja znam je a one idą za mną." J 10,27
Zamknij | X |

- Sentencje -

Św. Teresa od Jezusa<

Św. Teresa od Jezusa

O miłości Boża, jakże jesteś mocna!
Nie ma takiej rzeczy, która by się niepodobną zdawała temu, kto miłuje!
Św. Jan od Krzyża

Św. Jan od Krzyża

Gdzie nie ma miłości, połóż miłość, a znajdziesz miłość.
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus

W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością.
Św. Teresa Benedykta od Krzyża

Św. Teresa Benedykta od Krzyża

Miłość będzie naszym życiem wiecznym i już tu musimy do niej zbliżyć się tak, jak to tylko jest możliwe.
Bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej

Bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej

Bóg ma zamysły, które nie zawsze rozumiemy, lecz które winniśmy wielbić.
Bł. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego

Bł. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego

Zwróćcie się do gołębicy, do Ducha Świętego, który daje początek wszystkiemu.